wtorek, 22 listopada 2011

"Złoto Spartan" Clive Cussler, Grant Blackwood

Tytuł oryginału: "Spartan Gold"

Dawno, dawno temu Clive Cussler był moim ulubionym pisarzem przygodowo- archeologicznym. Potem odeszłam od tego gatunku, a po latach  z radością odkryłam, że dawny ulubieniec nadal trzyma wysoki poziom.
Wojna persko - grecka za rządów Kserksesa. Zwycięzcy opuszczają Delfy zabierając ze sobą najcenniejszy skarb. Niestety, nie wiadomo gdzie został ukryty. Nie przetrwały żadne relacje, żadne dokumenty.
Po kilkunastu wiekach Napoleon Bonaparte podczas swej przeprawy przez Alpy dokonuje niesamowitego odkrycia. Nie zdążył go jednak ogłosić światu, przeszkodziła mu w tym klęska najazdu na Moskwę i detronizacja. Mając jednak świadomość wagi dokonanego odkrycia, postanawia użyć go do przywrócenia świetności własnego rodu. Wraz z oddanymi przyjaciółmi tworzy zagadkę historyczną, śladem której podążyć ma jego następca. Napoleon II nigdy nie podjął wyzwania. Odnaleziony skarb ponownie ukrył się w odmętach historii.
Małżeństwo poszukiwaczy przygód, Sam i Remi Fargo, próbują odnaleźć wśród mokradeł Great Pocomoke skarb znanej zabójczyni Marthy Cannon. Zamiast niego odrywają niemieckiego U -bota. Penetracja wnętrza wraku dostarcza wielu ciekawych odkryć. Jednym z nich jest tajemnicza butelka z dziwnym symbolem. Wyruszając śladem wyznaczonym przez kolejne butelki będą musieli odwiedzić groźny i tajemniczy zamek If ( tak, tak, Hrabia Monte Christo ), włamać się do siedziby ukraińskiego milionera, dokonać eksploracji grobowca i tajemniczych jaskiń. Wszystko to doprowadzi do szczęśliwego finału, tylko że dla Napoleona o trzy wieki za późno.
Trochę słabsza książka, niż te które pamiętam z dawnych lat. Nadal jednak zachowane zostało szybkie tempo akcji i różnorodność  opresji, w które wpadają główni bohaterowie. Spora dawka przemyconej wiedzy historycznej jest dodatkowym atutem.

" Z archiwum X: Skóra" Ben Mezrich

Tytuł oryginału: "The X-files: Skin"

W dawnych czasach z zapałem oglądałam "Archiwum X", nie wiedziałam jednak, że na podstawie serialu zostały napisane książki. Z dużą ciekawością sięgnęłam więc po niedawno odkrytą "Skórę". Chciałam sprawdzić czy nadal będę odczuwać dreszczyk emocji przed kontaktem z kolejną niewyjaśnioną zagadką. Cóż, nie było dreszczyku. Widać wyrosłam już z archiwum X.
Na FDR Drive w Nowym Jorku ma miejsce karambol. Pacjenci przywożeni są na izbę przyjęć dyżurującego szpitala. Nad jednym z nich opiekę przejmują dwaj stażyści. Wydaje się, że młodzi adepci medycyny wszystko robią prawidłowo, jednak pod wpływem wyładowania z defibrylatora pacjent umiera. Trudno ustalić przyczynę zgonu, ale ponieważ nie ma żadnych widocznych chorób, pacjent zostaje zakwalifikowany jako dawca skóry. Kilka dni później profesor Stanton ulega poważnemu wypadkowi. Wybuchł bojler,  w pobliżu którego pracował.  Obrażenia są na tyle poważne, że musi dojść do przeszczepu skóry. Operacja się udała, ale tuż po jej zakończeniu dochodzi w pokoju profesora do straszliwej masakry, w wyniku której ginie młoda pielęgniarka a Stanton ucieka przez okno. Ponieważ sprawa jest bardzo nietypowa, do akcji włączają się agenci FBI, Mulder i Scully. Razem z nimi odkrywać będziemy kolejne ogniwa w łańcuchu dawców skóry. Zawędrujemy aż do Tajlandii, gdzie przyjdzie nam się zmierzyć z mitem Pożeracza Skóry, który być może nie będzie tylko opowieścią.
Czytadło, ale czyta się przyjemnie. Dość przewidywalna akcja pozwala z rozbawieniem patrzeć na trudy pracy agentów FBI. Książka dobra do poczytania w tramwaju czy pociagu.

sobota, 12 listopada 2011

"Zwyczajny facet" Małgorzata Kalicińska

Zwyczajny facet ma zwyczajne życie, zwyczajną rodzinę, zwyczajną pracę. Czy to jest materiał na nadzwyczajną książkę? Niestety, nie. To za mało, nawet na zwyczajną książkę. Przeczytałam kilka powieści Małgorzaty Kalicińskiej, ale żadna nie rozczarowała mnie tak bardzo.
Wiesiek, mężczyzna około pięćdziesiątki traci pracę. Do tej pory był stoczniowcem. Teraz musi odnaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości. Na dodatek i życie domowe, który nigdy nie układało się gładko, komplikuje się jeszcze bardziej. W oczach Joanny, jego żony, jest nieudacznikiem, pierdołą, który nie potrafi poradzić sobie z najprostszymi sprawami. Brak pracy potęguje jeszcze narastające konflikty. Wreszcie jeden ze znajomych Wieśka proponuje mu wyjazd do Finlandii, gdzie stocznie pracują pełną parą, a na polskich stoczniowców jest nieustanne i zarabia się zupełnie inne pieniądze niż u nas. Główny bohater podejmuje decyzję o wyjeździe. Liczy na to, iż oddalenie pozwoli ponownie odnaleźć się w małżeństwie. Stworzy nowe, dodatkowe więzi. Niestety, próba ta kończy się rozwodem. Trzeba od nowa układać sobie życie.
Wydaje mi się, że zgodnie z założeniami autorki, Wiesiek miał postacią pozytywną, która gotowa jest wiele poświęcić dla własnej rodziny. Joanna natomiast jest jego całkowitym przeciwieństwem. Niestety, pisarka przesadziła z nadmiarem cech pozytywnych u głównego bohatera. Jest on postacią całkowicie niestrawną, bezbarwną, pozbawioną jakiejkolwiek inicjatywy. Jego życie dzieje się gdzieś poza nim, a on biernie poddaje się. Nie dziwi więc, nawet przejaskrawione awanturnictwo Joanny. W każdej potrawie potrzeba trochę pieprzu. W małżeństwie też.

piątek, 11 listopada 2011

"Starsza pani w Holandii" Klara S. Meralda

Dobry kryminał w starym stylu. Tylko tak można skomentować te książkę, bo po co pisać więcej o czymś co jest świetne samo w sobie.
Starsza pani wyjeżdża do Holandii. Ma tam odwiedzić przebywającego na stypendium syna, pomóc trochę synowej i w ogóle pożyć w kapitalistycznym luksusie. Oczywiście, wiezie z kraju prezenty dla rodziny, dość nietypowe, razowy chleb i biały ser. Przez ten niecodzienny bagaż zostanie wplątana  w międzynarodową aferę przemytu narkotyków, będzie musiała stawić czoła członkom gangu ( w tym tajemniczemu, wysokiemu Holendrowi ), odwiedzić zakazaną dzielnicę w Amsterdamie, zgłębić tajniki boksu i rozwikłać zagadkę polskiego weterana. Na dodatek wszystkie te zajęcie ukrywane są starannie przed rodziną, która nie uwierzyłaby w opowiedzianą jej historię. Leniwy pobyt w nudnej i bezpiecznej Holandii zmienia się stresujące dwa miesiące. Gdyby mogła choć oddać sąsiadce z pociągu zapomnianą przez nią lisią czapę. Ale nawet w tak prozaicznej czynności los ukrył niemiłą niespodziankę.
Podobnie jak większość miłośników kryminałów uważam, że kiedyś były one lepsze. Miały sens, fabułę i potrafiły wciągnąć czytelnika w tworzącą się zagadkę. Przykładem takiego właśnie dobrego kryminału jest prezentowana książka. Wartka i ciekawa akcja, dość luźny styl prowadzenia narracji sprawiają, że jest to wspaniałe czytadło na długie jesienne wieczory. Dodatkowego smaczku dodają wstawki społeczne z tamtego okresu. Zestawienie Polski z czasów głębokiego PRL-u i kapitalistycznej Holandii to dla koneserów wspaniała przygoda. Polecam.

wtorek, 8 listopada 2011

"Tamtego lata na Sycylii" Marlena de Blasi

Tytuł oryginału: "That summer in Sicily"

Sycylia kojarzy się nam przede wszystkim z mafią. To ona rządzi i ustala reguły gry. Każdy kto spróbuje się wyłamać z panującego schematu zostanie ukarany. Przykładnie ukarany, bez względu na swój status społeczny.
Tosca, biedna, sycylijska dziewczyna,  pewnego dnia zostaje sprzedana przez swojego ojca księciu Leo d`Anjou. Trafia do pałacu, gdzie przypada jej rola wychowanicy. Razem z córkami księcia bawi się, uczy, korzysta z pięknych strojów i dobrego jedzenia. Okazuje się, że jest o wiele inteligentniejsza niż książęce córki, dlatego jej edukacja zostaje wzbogacona o muzykę, języki obce, historię i inne przedmioty. Z boku wszystko wygląda wspaniale, ale Tosca słyszy za plecami szepty. Czyżby książę przygotowywał ją do roli puttaniny? Mijaja lata, Tosca dorasta i zaczyna brać udział w innowacyjnych projektach księcia. wspólnie chca poprawić byt sycylijskich chłopów, którzy zamieszkują na książęcej ziemi. Wprowadzane zmiany nie podobają się innym posiadaczom ziemskim, ale przede wszystkim nie są akceptowane przez  mafię. Książę dostaje od niej ostrzeżenie - zapłaci za naruszenie ustalonego porządku. Pomimo grozy sytuacji budzi się uczucie pomiędzy Toscą a księciem. Z obu stron jest to prawdziwa i głęboka miłość. Tylko, czy przetrwa wszystko, nawet śmierć?Wreszcie nadchodzi zapowiedziany dzień zapłaty. Dzień, który zmieni diametralnie życie wszystkich mieszkańców pałacu.
Jest to książka utrzymana w charakterze wywiadu rzeki. Tosca opowiada swoje fascynujące życie dziennikarce. Nie ocenia ani nie usprawiedliwia swojego postępowania. Po prostu opowiada.
Książka przepojona jest klimatem, zapachem i smakiem Sycylii. Czytając niemal czuje się zapach czosnku, ziół, duszonych pomidrów i bakłazanów. Chce się razem z Sycylijkami myć włosy w fontannie i zaplatać warkoczyki. Opisy te rekompensują  nużącą, w niektórych momentach, akcję. Ponad to książka oparta jest na faktach, a to czyni ją godną polecenia.

poniedziałek, 7 listopada 2011

"Wspomnienia z lat ubiegłych" Zofia z Fredrów Szeptycka

Kolejny XIX - wieczny pamiętnik. Kupiony kiedyś tam i całkowicie zapomniany. W długi listopadowy weekend odnalazłam go i utonęłam całkowicie. Nie wiem dlaczego, ale opisy życia ludzi sprzed dwóch stuleci mają dla mnie niesamowity urok i czar. A ten pamiętnik szczególnie, gdyż  w zupełnie innym świetle pokazuje naszego słynnego komediopisarza, Aleksandra Fredrę.
Zofia Szeptycka jest córką Aleksandra Fredry. Patrzymy więc na poetę oczami dziecka i dorastającej dziewczynki. Dla niej  to po prostu ojciec, surowy, sprawiedliwy, chroniący  przed otaczającym ją światem, dbający o drobne przyjemności. W pamiętniku jest niewiele odniesień do twórczości pisarza. Pokazane są tylko wiersze pisane okazjonalnie, najczęściej z okazji czyjejś śmierci. Nie są to jednak wspomnienia smutne. Przeciwnie, zawierają sporo anegdotek o rodzinie Zofii, sąsiadach, koleżankach i innych ludziach, z którymi styka się pamiętnikarka. Może niektóre wyrażane opinie są naiwne, ale dodaje to tylko swoistego uroku wspomnieniom. Przecież my wiemy jak dalej potoczyła się historia. Autorka, choć pisze swoje wspomnienia retrospektywnie, nie ma wglądu w przyszłość. Perspektywa czasowa płata figla, całe życie autorki to dla nas drobny wycinek czasowy. Tak to już jest z historią.
Podobno do czytania biografii i pamiętników należy dorosnąć. Ja jednak uważam, że wspomnienia należy zacząć czytać jak najwcześniej. Można wtedy uniknąć popełnienia wielu błędów życiowych. Prawdą jest, że na błędach należy się uczyć, ale lepiej jeśli są to cudze błędy, a najlepiej jeśli są to błędy opisywane w książkach. Czytajmy więc pamiętniki.