poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Wspomnienia z Turwi" Krzysztof Morawski


Coraz rzadziej trafiają mi się takie gratki jak "Wspomnienia z Turwi" Krzysztofa Morawskiego. Czasami jednak los sprzyja i mnie. Po przemeblowaniu w jednej z bibliotek, nagle na front wyskoczył regał z biografiami, do którego wcześniej dostęp był więcej niż ograniczony, gdyż nie było go wcale. Z ochotą i nadzieją rzuciłam się na stare, zapomniane książki i tym sposobem odkryłam tę perełkę ( ostatnie wypożyczenie rok 1995 ).
Turew ( dawniej Turwia ) to olbrzymi majątek magnacki położony w Wielkopolsce, w powiecie kościańskim. Od roku 1730 aż do czasów II wojny światowej należał do jednej rodziny, Chłapowskich. Po wojnie majątek wraz z pałacem przejął miejscowy PGR. W chwili obecnej w dawnym pałacu Chłapowskich ma swoją siedzibę Stacja Badawcza PAN.
O dziejach pałacu opowiada nam ostatni, przedwojenny właściciel Turwi, Krzysztof Morawski. Odtworzył on historię pałacu na podstawie dość dobrze zachowanego archiwum rodzinnego, listów i usłyszanych od krewnych opowieści rodzinnych. Mamy więc niepowtarzalną możliwość przyjrzenia się, jak na przestrzeni dwóch wieków zmieniał się dom, jego otoczenie oraz ludzie, którzy w Turwi mieszkali. A byli to ludzie niezwykli, brali udział w wielkich wydarzeniach historycznych i mieli istotny wpływ na bieg historii.
Szczególnym przedstawicielem rodu Chłapowskich jest Dezydery Chłapowski. Był adiutantem Dąbrowskiego, oficerem napoleońskim, brał udział w konspiracyjnej pracy, mającej na celu ochronę polskości na ziemi wielkopolskiej. Jednak zawsze wracał do Turwi. Tutaj stał się prekursorem zupełnie nowego sposobu zarządzania majątkiem. Wprowadzana przez niego innowacyjna gospodarka nie tylko spowodowała znaczący wzrost wartości całego majątku, ale także była chętnie podpatrywana przez okolicznych ziemian, co miało istotne przełożenie na poziom sztuki agrarnej w całym powiecie. Kolejne pokolenia, o ile pozwalała na to sytuacja, podtrzymywały wprowadzone zmiany starając się zachować osiągnięty już, wysoki poziom rozwoju gospodarczego.
Nadchodzą wakacje, więc może uda mi się wpaść do Turwi. Chcę zwiedzić pałac, pospacerować po parku, stanąć twarzą w twarz ze wspaniałym dębem Dezyderym. Was także zapraszam, ale najpierw przeczytajcie książkę. W niektórych bibliotekach jeszcze można ją odnaleźć.




wtorek, 11 czerwca 2013

"Karuzela samobójczyń" S.J. Bolton


Tytuł oryginału: " Dead Scared"


Czasem bywa tak, że debiut jest udany, ale kolejne pozycje nie trzymają już tego samego poziomu. Nie tym razem jednak, nie w przypadku S.J. Bolton. Kontynuacja jest równie dobra, a może nawet lepsza niż debiutanckie "Ulubione rzeczy". Oto więc przed nami kolejne spotkanie z Lacey Flint.
Wydawałoby się, że po skomplikowanym śledztwie w sprawie rzekomego Kuby Rozpruwacza i po wielkich problemach uczuciowych, Lacey wieść będzie spokojne życie policjantki. Jednak spokój i stagnacja nie są jej pisane. Zostaje przeniesiona do grupy dochodzeniowej, z którą współpracowała przy poprzednim śledztwie i wciągnięta w dość nietypowe dochodzenie.
Cambridge - tym niewielkim miasteczkiem wstrząsa seria samobójstw studentek. Każde samobójstwo wygląda jak dobrze przygotowany i wyreżyserowany spektakl. Widowiskowy spektakl, dodać należy.  Ofiar pozornie nic nie łączyło. Pochodziły z różnych środowisk, studiowały różne kierunki, mieszkały w innych domach studenckich. Jednak psychiatra, badająca te przypadki, podejrzewa, że mogą to nie być zwykłe samobójstwa. Lacey będzie musiała wtopić się w tłum studentów i spróbować znaleźć jakiekolwiek powiązania, o ile takowe istnieją, pomiędzy wszystkimi zgonami.Dość szybko dostrzega pewien schemat. Każda z dziewczyn najpierw zaczynała cierpieć na zaburzenia snu, potem pojawiały się omamy słuchowe i węchowe. Na kilka dni przed zgonem znikały na kilkanaście godzin, a po powrocie nie umiały powiedzieć gdzie były i co robiły. Sytuacja komplikuje się, gdy Lacey zaczyna u siebie zauważać podobne objawy. Czy udało jej się uchwycić nitkę prowadzącą do rozwiązania zagadki? Czy może będzie kolejną ofiarą z listy studentów?
Mam nadzieję, że nie jest to ostatnie spotkanie z Lacey Flint. Niesamowicie sprawnie skonstruowana intryga wciąga czytelnika z siłą czarnej dziury. Całkowicie zaskakujące zakończenie powoduje, że wniwecz idą wszelkie domysły i założenia, jakie sobie stworzymy podczas lektury. Krótkie rozdziały i prosty, jasny język sprawiają, że opowiadana historia tchnie autentycznością.
Zdecydowanie polecam, ale tylko wtedy, gdy ma się dużo czasu przed sobą, bo od tej książki naprawdę nie można się oderwać.






niedziela, 9 czerwca 2013

"Kamienica przy Kruczej" Maria Ulatowska



Dom. Z czym kojarzy się to słowo? Najczęściej z poczuciem bezpieczeństwa, przynależności i wspólnoty. Bo prawdziwy dom to nie tylko ściany, sufity czy schody ale to przede wszystkim ludzie, którzy w nim mieszkają i zostawiają cząstkę siebie. Te splecione cząstki tworzą niepowtarzalną atmosferę, wyczuwalną tuż po przekroczeniu progu takiego domu. A jak było na Kruczej?
Była zwykła kamienica, niewyróżniająca się niczym szczególnym z szeregu podobnych domów. Jednak miała w sobie coś niepowtarzalnego. Stanowiła azyl dla swych mieszkańców, a jednocząc ich pod jednym dachem sprawiała, że ich losy splatały się, przenikały i trwały wbrew niekorzystnym okolicznościom dziejowym.
Opowieść o kamienicy przy Kruczej zaczyna się w momencie, gdy mała Tosia dowiaduje się, że została adoptowana i nie jest "prawdziwą Ostaniecką". Wraz z nią cofamy się do czasów wojny i poznajemy historię rodziny Kornblumów (prawdziwych rodziców Tosi) oraz kulisy ich dramatycznej decyzji o porzuceniu swego dziecka. Ta historia to oś, wokół której toczą się losy innych mieszkańców tego domu, m in Piotra Tarnowskiego, przyszłego męża Tosi.
Wojenny czas minął, a kamienica przetrwała. Przeżyli także jej mieszkańcy, nie wszyscy, oczywiście, ale nawet w ponurym okresie PRL - u tym, którzy przetrwali, udało się na nowo odtworzyć dawne więzi i niecodzienny klimat przedwojennej kamienicy. Do momentu, aż kamienica zaczęła nie pasować do odbudowującej się Warszawy i została przeznaczona do rozbiórki. Skończył się czas domu przy Kruczej 46, ale zostali ludzie, jej dawni mieszkańcy.
Ta książka to opowieść o zwykłych ludziach, którzy w trudnych sytuacjach zdobywali się na niezwykłe bohaterstwo. O ich rozterkach, dramatach i trudnych wyborach, ale także o wielkich i gwałtownych uczuciach, w obronie których można poświęcić wszystko. Choć jest to fikcja literacka to bohaterowie są żywi, prawdziwi i bardzo nam bliscy, bo mimo upływu czasu, zmiany warunków podstawowe wartości nie ulegają zmianie.







niedziela, 2 czerwca 2013

"W drodze na Hokkaido. Autostopem przez Kraj Kwitnącej Wiśni." Will Ferguson


Tytuł oryginału: "Hokkaido Highway Blues. Hitchhiking Japan"


Marzenia rzadko się spełniają, zakładam więc, że nigdy nie będzie mi dane odwiedzić Japonii. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy w zaprzyjaźnionej bibliotece udało mi się upolować prezentowaną właśnie książkę. Zawsze to jakiś kontakt z krajem owianym nutka tajemnicy. To jaki jest tak naprawdę Kraj Kwitnącej Wiśni?
Na to pytanie stara się odpowiedzieć autor książki, Will Ferguson. Podczas jednego z przyjęć zorganizowanych na część kwitnących wiśni postanawia, że za rok przemierzy autostopem Japonię podążając za falą sakura czyli kwitnienia wiśni. Podróż udało mu się zrealizować, dzięki czemu powstała niesamowita relacja z japońskich bezdroży, bocznych dróg i autostrad wzbogacona  licznymi rozmowami z przygodnymi kierowcami, którzy zdecydowali się zabrać do swojego samochodu autostopowicza ( taki sposób podróżowania jest rzadko spotykany w tamtym rejonie). Co zadziwiające, każdy z tych kierowców, kiedy już udało  się  namówić go do  zabrania dodatkowego, darmowego, pasażera za punkt honoru postawił sobie, aby pokazać turyście podróżującemu w tak niekonwencjonalny sposób jak najwięcej lokalnych osobliwości. Dzięki temu książka ta może służyć za wspaniały i bardzo dokładny przewodnik z informacjami, których nie uda się znaleźć w specjalistycznych publikacjach poświęconych temu tematowi.
Największe wrażenie na mnie zrobił opis hotelu kapsułowego. Nie wyobrażam sobie, jak w czymś takim można spędzić noc. Klaustrofobiczne odczucia zapewnione. A jednak hotele tego typu są bardzo rozpowszechnione w Japonii i chętnie odwiedzane, najczęściej przez zapracowanych biznesmenów. Co kraj to obyczaj.
Zmieniło się moje spojrzenie na Japończyków. Nie są już jednakowym, jak ze sztancy, tłumem z nieodłącznymi aparatami fotograficznymi w dłoniach. Dotarło do mnie, że każdy z nich to indywidualny człowiek ze swoją własną drogą, historią, marzeniami i pragnieniami.
Dodatkowym walorem tej książki jest niebanalny humor i ostre, wnikliwe spojrzenie autora na otaczających go ludzi i rzeczywistość. Wszystkie te elementy sprawiają, że lektura tej książki jest lekka i przyjemna tak jak lekki jest opadający z drzewa kwiat wiśni.