niedziela, 9 czerwca 2013

"Kamienica przy Kruczej" Maria Ulatowska



Dom. Z czym kojarzy się to słowo? Najczęściej z poczuciem bezpieczeństwa, przynależności i wspólnoty. Bo prawdziwy dom to nie tylko ściany, sufity czy schody ale to przede wszystkim ludzie, którzy w nim mieszkają i zostawiają cząstkę siebie. Te splecione cząstki tworzą niepowtarzalną atmosferę, wyczuwalną tuż po przekroczeniu progu takiego domu. A jak było na Kruczej?
Była zwykła kamienica, niewyróżniająca się niczym szczególnym z szeregu podobnych domów. Jednak miała w sobie coś niepowtarzalnego. Stanowiła azyl dla swych mieszkańców, a jednocząc ich pod jednym dachem sprawiała, że ich losy splatały się, przenikały i trwały wbrew niekorzystnym okolicznościom dziejowym.
Opowieść o kamienicy przy Kruczej zaczyna się w momencie, gdy mała Tosia dowiaduje się, że została adoptowana i nie jest "prawdziwą Ostaniecką". Wraz z nią cofamy się do czasów wojny i poznajemy historię rodziny Kornblumów (prawdziwych rodziców Tosi) oraz kulisy ich dramatycznej decyzji o porzuceniu swego dziecka. Ta historia to oś, wokół której toczą się losy innych mieszkańców tego domu, m in Piotra Tarnowskiego, przyszłego męża Tosi.
Wojenny czas minął, a kamienica przetrwała. Przeżyli także jej mieszkańcy, nie wszyscy, oczywiście, ale nawet w ponurym okresie PRL - u tym, którzy przetrwali, udało się na nowo odtworzyć dawne więzi i niecodzienny klimat przedwojennej kamienicy. Do momentu, aż kamienica zaczęła nie pasować do odbudowującej się Warszawy i została przeznaczona do rozbiórki. Skończył się czas domu przy Kruczej 46, ale zostali ludzie, jej dawni mieszkańcy.
Ta książka to opowieść o zwykłych ludziach, którzy w trudnych sytuacjach zdobywali się na niezwykłe bohaterstwo. O ich rozterkach, dramatach i trudnych wyborach, ale także o wielkich i gwałtownych uczuciach, w obronie których można poświęcić wszystko. Choć jest to fikcja literacka to bohaterowie są żywi, prawdziwi i bardzo nam bliscy, bo mimo upływu czasu, zmiany warunków podstawowe wartości nie ulegają zmianie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz