niedziela, 24 czerwca 2012

"Pułapka na sponsora" Tatiana Polakowa

Tytuł oryginału: "Kapkan na sponsora"


Po raz kolejny przekonałam się, że podróbka zawsze pozostanie podróbką. Nie da się w żaden sposób zastąpić produktu z najwyższej półki. Jakość zawsze wygra. Podobnie jest w literaturze. Książki Polakowej, szeroko reklamowane u nas jako nowe odkrycie na miarę Chmielewskiej, tak się mają do oryginału jak mercedes do poloneza. Ten ostatni to też samochód i też jeździ, tylko...... .
A wszystko zaczęło się od początkującej, a już niespełnionej pisarki, Anfisy. Pod wpływem swojej koleżanki postanawia nieopacznie, napisany własnoręcznie kryminał, udostępnić szerszej publiczności. W związku z tym rozsyła rękopis dzieła tu i tam. Odzew jest, oczywiście, zerowy. Wydawcy nie są zachwyceni wizją podmienionego trupa zakopanego w daliach. I oto pewnego dnia nasze bohaterki ze zdziwieniem odkrywają, że opisaną akcję kryminalną, ktoś postanawia wprowadzić w życie. Najpierw pojawiają się tajemnicze zwłoki, które według oficjalnej wersji zwłokami staną się dopiero za kilka dni. Potem dochodzi do zamachów na życie autorki kryminału oraz jej koleżanki. Nieudanych, zresztą, zgodnie z fabuła. Dalej nasze dziewczyny już nie czekają. W końcu, zgodnie z rękopisem, teraz ma dojść do śmierci przyjaciółki głównej bohaterki. Wiedząc, że nie mogą liczyć na pomoc milicji, postanawiają same podjąć intensywne śledztwo. Po drodze, jak to zwykle bywa, przydarzy im się dużo dziwnych przygód z tajemniczym przedstawicielem bliżej nieokreślonych służb włącznie. Finał jest oczywisty.
To moje pierwsze zetknięcie z pisarstwem Tatiany Polakowej. Sięgnęłam po jej książkę, gdyż jest przedstawiana jako następczyni Joanny Chmielewskiej. Cóż, kto czytał Chmielewską, nie zachwyci się Polakową. Płaska intryga, statyczna akcja i przewidywalne zakończenie. Brak polotu, fantazji i tego czegoś co ma tylko Joanna Chmielewska.
Pierwszy kontakt okazał się niestrawny, ale w zaprzyjaźnionej bibliotece są inne pozycje tej autorki. Może przy bliższym kontakcie polubię...?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz