środa, 17 października 2012

"Historie kobiet z Gułagu. Dusza wciąż boli." pod red. Siemiona Wileńskiego


Tytuł oryginału: "Dodnie s`tiagotiejet. Zapiski waszej sowriemiennicy."


Jestem pokoleniem gierkowskiego PRL-u. Stalinizm i leninizm w pocukrowanej wersji przerabiałam na lekcjach historii. Dziecku i nastolatce imponował Związek Radziecki, pionierzy, poczucie wspólnoty i przynależności do jednej organizacji. Z trudem przebijała się do świadomości prawda, że ta kolorowa z wierzchu rzeczywistość, stworzona została na tragedii i nieszczęściu  wielu ludzi.
Większość bohaterek prezentowanej książki została aresztowana po raz pierwszy w latach trzydziestych XX wieku. Najczęściej aresztowania dokonano na podstawie donosu. Nieważne jak bardzo był absurdalny. Ówczesna władza zakładała, że nie ma dymu bez ognia i jak ktoś doniósł, to coś musiało się jednak wydarzyć. Profilaktycznie więc wsadzała do więzień i wysyłała do gułagu wszystkich, bo przecież taka szesnastolatka mogła zagrozić systemowi w sposób znaczący. Po upokarzających przesłuchaniach, krótkim procesie zapadał wyrok, najczęściej 10 do 15 lat pobytu w obozie. Od tego momentu rozpoczynała się prawdziwa walka o przeżycie. O każdy okruch chleba, cieplejsze ubranie, lepsze miejsce w baraku. Przede wszystkim była to jednak batalia o zachowanie człowieczeństwa, godności ludzkiej i własnej tożsamości. Wielu się udało. Mimo potwornych warunków, nieustannej groźby śmierci i wszechogarniającej rozpaczy udało się im zachować siebie.
To nie jest książka do szybkiego przeczytania. Trzeba ją czytać wolno, kilkakrotnie wracać do pewnych fragmentów, by do umysłu dotarła cała groza opowieści byłych więźniarek. A kiedy już dotrze, to człowiek siedzi sparaliżowany przerażeniem a po głowie kołacze się jedna myśl: "Jak udało im się to wszystko przetrwać?". Przetrwały i co więcej wcale nie przestały kochać swojej sowieckiej ojczyzny, i tego już zrozumieć nie potrafię.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz