Janusz, świeżo odkryty geniusz pisarski, ma wyjechać na prowincję w celu odbycia tzw. spotkań autorskich. Z góry wie, że będzie to niełatwa wyprawa. W końcu zadeklarowanemu mieszczuchowi trudno jest zostawić wygodny fotel, przytulną knajpę i przyjaciół. Sama prowincja jako taka nie jest także miejscem, gdzie chciałoby się spędzać czas ( nawet jeśli płacą nam za jego spędzanie). Od podpisanej umowy nie ma jednak odwrotu. Nasz bohater wyrusza więc w podróż życia. Przyjdzie mu skonfrontować się z rzeczywistością, o której wolałby zapomnieć lub nigdy nie wiedzieć. I my będziemy coraz szerzej otwierać oczy ze zdumienia, gdy z pozornie oderwanych kawałków zacznie nam układać się obraz prawdziwego Janusza. Faceta w średnim wieku, mieszkającego z królikiem, żywiącego się tylko bananami, zagmatwanego w podwójny romans z Miśkiem i z żoną Miśka. Dodatkowo, okazuje się, że jego największy bestseller to plagiat. Złośliwy los styka go z autorką bloga, którego obszerne fragmenty wykorzystał w swojej powieści. Do tego spotkania dochodzi na tej zapomnianej prowincji właśnie. Niełatwe ma życie nasz bohater. Oj, niełatwe.
"Części intymne" określane są jako ironiczna podróż w głąb samego siebie. Nie mogę się zgodzić z tym twierdzeniem. Jeśli to ma być podróż to bez biletu i w głąb niebytu. Bohater jest tylko biernym uczestnikiem wydarzeń. Za wszelką cenę stara się nie angażować, bo zaangażowanie budzi emocje, a tych w Januszu po prostu nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz