Już od prawie dwudziestu pięciu lat jestem zafascynowana wiekiem XIX. Zwłaszcza interesuje mnie życie codzienne tamtego okresu. Przeczytałam większość dostępnych pamiętników, dzienników i opracowań. Dlatego każdą nową pozycję o tej tematyce, która ukazuje się na księgarskim rynku, witam z niecierpliwością i oczekiwaniem. Może autorowi udało się dotrzeć do źródeł, o których nie wiedziałam?
Polski dworek, bielony, z łamanym dachem, zatopiony w malwach i dzikim winie. Strażnik polskich cnót i wartości. Sielanka, oaza spokoju. Jednak ten polski dwór aby przetrwać musiał być całkowicie samowystarczalnym przedsiębiorstwem z bardzo sprawnym zarządem i jeszcze sprawniejszym księgowym. Całe życie dworskie toczyło się zgodnie z rytmem przyrody. To zmieniające się pory roku warunkowały prace polowe, domowe, wpływały nawet na intensywność życia towarzyskiego.
Prezentowana książka podzielona jest na cztery główne rozdziały zgodnie właśnie z porami roku. W każdym z nich opisywane są przypadające na ten czas czynności, które musiały zostać wykonane aby dwór mógł dobrze i dostatnio funkcjonować. Poza zwykłymi dniami wypełnionymi pracą i życiem rodzinnym, autorka opisuje zwyczaje świąteczne, obrzędy w tym np: obrzędy weselne czy dożynkowe. Zaglądamy w każdy zakątek dworu i jego otoczenia, zapoznając się nie tylko z mieszkańcami ale także z wyposażeniem gospodarskim i domowym.
Książka podobała mi się, ale nie tak jak wspaniale dzieło Elżbiety Koweckiej "W salonie i w kuchni". Zbyt wiele suchych faktów, zza których nie widać ludzi. A to oni przecież są najważniejsi, bo nadawali tej epoce niepowtarzalny klimat i czar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz