wtorek, 21 lutego 2012

"Dziennik" Maria Baszkircew

Tytuł oryginału: "Journal de Marie Bashkirtseff"

Wyczerpałam już pulę XIX-wiecznych pamiętników polskich. W końcu ich liczba jest policzalna. Może gdzieś w domowych zakamarkach kryją się jakieś nieodkryte jeszcze skarby pamiętnikarstwa. Ja jednak nie mam do nich dostępu i muszę zadowalać się tym, co jest dostępne na księgarskim rynku. A tu wybór jest niewielki. Rozpoczynam więc nowy etap: XIX-wieczne pamiętniki zagraniczne. Mam nadzieję bawić się doskonale porównując je z analogicznymi czasowo pamiętnikami polskim.
Na pierwszy ogień wzięłam "Dziennik" Marii Baszkircew. To książka bardzo specyficzna. Maria zaczęła pisać swój pamiętnik, gdy miała 12 lat. Ostatni zapis został przez nią dokonany na kilka dni przed śmiercią. Przez jedenaście lat, podczas których prowadziła swoje zapiski, mamy okazję dokładnie przyjrzeć się jej samej, jej rodzinie, znajomym i życiu paryskiej bohemy.
Początkowo czytając "Dziennik" byłam zniesmaczona. Jedyny komentarz, który mi się nasuwał brzmiał "głupie, rozpuszczone dziecko, które terroryzuje całe otoczenie" oraz "szczyt egoizmu". W miarę czytania moja opinia o pamiętnikarce zmieniła się. Owszem, nadal pozostaje egoistyczna i skoncentrowana na sobie, ale równocześnie cechuje ją niesamowity upór w dążeniu do raz wskazanego sobie celu. Już w dzieciństwie postanowiła, że będzie sławna. I to nie z powodu majątku czy dobrego zamążpójścia. Chcę przejść do potomności za pomocą własnego talentu i pracy. Zamiar ten stara się realizować konsekwentnie, choć w różnych dziedzinach sztuki. Najpierw chce być sławną śpiewaczką. Ma po temu (w ocenie ówczesnych nauczycieli śpiewu) i talent, i głos. Choroba zmusza ją do zmiany planów. Odkrywa malarstwo. To jest to. Robi szybkie postępy i jest chwalona przez swych nauczycieli. Jednak drobne niepowodzenia każą jej się zastanowić nad słusznością dokonanego wyboru. Może rzeźba byłaby lepsza? Każda z tych dziedzin wymaga  ogromu pracy i całkowitego podporządkowania życia. A przecież Maria musi wyjść za mąż. Jako panna z tzw. "dobrego domu" nie może funkcjonować bez męża. Jak to wszystko pogodzić?
Przychodzą pierwsze sukcesy. Maria odstaje medal na "Salonie", jest już uznaną malarką, której rysunki są publikowane w prasie, pojawiają się pierwsi chętni do zakupu jej obrazów. Przyszła także miłość. Jeszcze nieśmiała, ale już kiełkuje. Niestety, nie będzie dane jej rozkwitnąć. Śmierć kończy krótkie życie Marii. W miesiąc po jej zgonie umiera także jej ukochany.
Niewiele książek wywołało we mnie tak szeroki wachlarz uczuć. Bardzo żałuję, że prezentowana wersja dziennika została poddana cenzurze matki autorki. Pojawiają się wątki znikąd (np: proces w Rosji), nie mające początku ani końca. To denerwuje, gdyż chciałoby się wiedzieć wszystko o bohaterce.
To książka, która znudzi przeciętnego czytelnika, ale dla wielbicieli gatunku stanowi prawdziwą gratkę. W końcu to dzięki "Dziennikowi" Maria stała się sławna - tak jak chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz