Koniec wieku to zazwyczaj czas podsumowań i refleksji. Możemy to stwierdzić na podstawie własnych doświadczeń. Było nam przecież dane przeżyć wejście w nowe tysiąclecie. Gazety z upodobaniem publikowały prognozy na nadchodzący czas, a ja, jak zwykle tkwiłam w przeszłości. Przecież sto lat temu także kończył się wiek, w blasku gazowych latarni, stukocie konnych dorożek snuły się marzenia o przyszłości. Co przyniesie? Niepodległość czy dalszy ucisk sponiewieranego narodu? Nikt nie był w stanie przewidzieć dalszych wydarzeń, jednak zaczynała snuć się nitka nadziei. Może, może...... .
Warszawa w ostatnich latach XIX wieku to miejsce bardzo dynamiczne i ciekawe nowości. Każde wydarzenie przyciąga tłumy publiczności żywiołowo reagującej na prezentowane widowiska. Dzieje się tak bez względu na rodzaj wydarzenia. Taki sam entuzjazm wzbudza Wystawa Higieniczna jak i, krytykowane przez ówczesną prasę, spektakle magnetyczne. Jeżeli tylko coś w mieście się dzieje, to na pewno znajdzie żywy oddźwięk w krążących po Warszawie opowieściach i plotkach. Nie tylko zresztą w przekazie ustnym, bo przecież i na łamach prasy toczą się, z udziałem najwybitniejszych ówczesnych publicystów, zażarte dyskusje. Kij w mrowisko wkłada zazwyczaj Bolesław Prus w swojej cotygodniowej kronice. Stara się w ten sposób pobudzić dyskusję, a także trochę zakpić z zacietrzewionych przeciwników, tak jak to miało miejsce w przypadku planów podzielenia Ogrodu Saskiego przez tworzoną właśnie kanalizację.
W swej książce Karolina Beylin zabiera nas w niemalże kronikarską przechadzkę po ostatnim dwudziestoleciu XIX wieku. Uczestniczymy w ogólnych zmianach, które zachodzą w Warszawie, a jednocześnie mamy wgląd w codzienne życie mieszkańców. Możemy dowiedzieć się w jakich sklepach i co kupował Bolesław Prus lub dlaczego od Henryka Sienkiewicza żona uciekła zaraz po miodowym miesiącu. Czytając tę książkę można zatracić poczucie czasu i zatęsknić za latami, które już odeszły. Wspaniała lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz