środa, 22 maja 2013
"Tak daleko jak nogi poniosą" Josef Martin Bauer
Tytuł oryginału: "So weit die fusse targen"
Ile jest w stanie znieść człowiek, aby wrócić do swojej rodziny, domu, ojczyzny? Jak wielka musi w nim być siła i chęć przetrwania, aby zdecydować się na tak karkołomny wyczyn, jakim jest ucieczka przez Syberię? Samotna ucieczka, trzeba dodać, bez specjalistycznego sprzętu, dużych zapasów żywności, ciepłych ubrań, map. Ucieczka tak daleko, jak nogi pozwolą dojść.
Clemens Forell, jeniec niemiecki, został skazany na 25 lat łagru. Karę miał odbywać w kopalni ołowiu na przylądku Dieżniewa. Choć miejsce to trudno nazwać obozem. Więźniowie mieszkali w sztolniach, wydrążonych w wybranych już pokładach rudy. Dosłownie mieszkali więc we wnętrzu ołowianej góry. Skrajnie prymitywne warunki, praca ponad ludzkie siły i brak jakiejkolwiek szansy na to, aby opuścić obóz w sposób legalny sprawiły, że Forell postanowił uciec za wszelką cenę. W końcu w perspektywie miał i tak tylko śmierć, gdyż z tego miejsca nikt nie wracał żywy. Pierwsza ucieczka zakończyła się niepowodzeniem i został za nią ukarany. Poniesione obrażenia opóźniły kolejną próbą, aż wreszcie nadszedł ten dzień, a dokładniej wieczór. Początkowo właśnie rozpoczęta wyprawa planowana była na kilka miesięcy. Ostatecznie trwała ponad trzy lata.W tym czasie uciekinier poznał prawdziwe oblicze Syberii. Śnieg, wyniszczający mróz, brak możliwości zdobycia jakiegokolwiek pożywienia. Dziwne, że na tak niegościnnej ziemi spotkał także ludzi: zagubione w tajdze plemiona, pasterzy reniferów, pracowników kołchozów, przemytników. I także w tym odległym zakątku świata ludzie bywają różni. Jedni mu pomagali, inni chcieli wykorzystać.
Piękna opowieść o człowieku, który dokonał niemożliwego. Przeszedł ponad 14 tysięcy kilometrów. Ale ta udana ucieczka to nie tylko wysiłek jednego człowieka. Na jej pomyślny rezultat złożyła się praca wielu osób, które pozostały w odległym obozie. Więźniów, którzy odtwarzali mapy terenu i starali się przekazać Forellowi jak najwięcej informacji o drodze, którą musi przebyć, lekarza, który zaopatrzył go w prowizoryczny, ale jakże przydatny ekwipunek, pasterzy reniferów, którzy go przygarnęli i podleczyli. Więc i tam, na krańcu świata, działa zwykłą międzyludzka solidarność, która pozwala przetrwać nawet najtrudniejsze chwile. Krzepiące.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz