poniedziałek, 23 września 2013

"Starsza pani wnika" Anna Fryczkowska

Tak mi się jakoś kryminalnie jesień zaczyna. Przy łóżku rośnie sterta książek czekających na przeczytanie, a kryminały wśród nich dominują. Nadchodzące tygodnie stoją więc pod znakiem morderstw, zagadek kryminalnych i detektywów prowadzących śledztwa. Może zima przyniesie jakąś odmianę?
Pewnego dnia został zamordowany Zenon Maciejko. Wykrwawił się w prawie własnej kuchni (prawie, bo mieszkanie wynajmował), przyklejony taśmą do krzesła. Odnalazł go prywatny detektyw, dla którego było to pierwsze zlecenie w nowej pracy. I od razu taki niefart. Zlecenie jednak należało zrealizować, więc  nasz detektyw rozpoczyna śledztwo mające odkryć, gdzie denat schował ukradziony byłej żonie obraz Malczewskiego. Niestety, po obrazie ślad zaginął, podobnie jak po pani Agnieszce Zaufał, która, jak się okazało, była dość blisko związana z pechowym najemcą. W ten oto sposób do pierwszego zlecenia doszło drugie, a wkrótce energiczna babcia naszego detektywa i jej liczne koleżanki dostarczyły mu kolejnych. Pracy ma więc mnóstwo, a czas ucieka.I pewnie większość prowadzonych przez naszego detektywa dochodzeń zakończyłaby się fiaskiem, gdyby do akcji nie wkroczyła babcia. Jej dyskretna pomoc, znajomość natury ludzkiej i umiejętność nawiązywania kontaktów okazały się bezcenne i doprowadziły do szczęśliwego (dla niektórych) finału.
W zamierzeniach miała to być chyba lekka komedia kryminalna, ale nie wyszło. Niby śmiesznie, ale tak naprawdę strasznie. Przerażające starsze panie, które swe problemy rozwiązują w niekonwencjonalny sposób, przerażająca martyrologia zwierząt (wątek zupełnie nie przystający do całości), zbyt wiele postaci, których wzajemne relacje zaciemniają obraz (w pewnym momencie czytelnik nie wie już kto jest kim i co robi w tej historii). To wszystko sprawia, że książkę odkłada się w lekkim oszołomieniu. I od razu nasuwa się pytanie. O co chodziło ?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz