wtorek, 5 listopada 2013

"Salony krakowskie" Anna Gabryś

Każda książka dotycząca życia codziennego w XIX wieku to dla mnie gratka.Dlatego taki dzień, gdy uda mi się natrafić na taką pozycję w księgarni, antykwariacie lub odkryć na bibliotecznej półce, jest dla mnie świętem. W odstawkę  idą wszystkie aktualnie czytane pozycje, a upolowana książka musi zostać zaraz przeczytana. Podobnie było i tym razem. Oto wchodzimy więc w świat krakowskich salonów, a trzeba dodać, że świat to specyficzny, rządzący się niepisanymi, ale surowo przestrzeganymi zasadami. Zaglądnijmy przez uchylone na chwilę drzwi salonów, podejrzyjmy zgromadzone tam postaci, podsłuchajmy prowadzone rozmowy, a może choć trochę wróci do nas atmosfera tamtych lat.
Dziewiętnastowieczny salon to nie tylko miejsce, w którym się przebywa, spędza czas, podejmuje znajomych. Taki salon to instytucja. To w nim tworzą się mody, zawiązują spiski i intrygi, kreują przyszłe gwiazdy, łączą  stadła narzeczeńskie. To dzięki salonowi można zostać wyniesionym na szczyt Parnasu, ale można także z hukiem spaść na ziemię. Nic więc dziwnego, że porządny krakowski dom musiał prowadzić salon otwarty, taki był ogólny trend. Wybranego dnia o określonej porze pojawiali się w nim stali bywalcy. Nowa osoba, aby mogła bywać w salonie musiała zostać wprowadzona przez kogo zaprzyjaźnionego z gospodarzami i musiała pochodzić z odpowiednie sfery. Bo salon to także miejsce kastowe, w którym warstwy społeczne mieszają się rzadko i niechętnie. Były więc salony arystokratyczne ( w pałacu Potockich pod Baranami, czy słynny salon księżnej Marceliny Czartoryskiej ), były salony artystyczne jak w domu rodzinny Kossaków i mieszczańskie. Każdy mógł więc znaleźć coś dla siebie w poszczególne dni tygodnia. I tak właśnie w tygodniowym porządku chronologicznym autorka zapoznaje nas ze światem salonów krakowskich.Jest to bardzo ciekawa forma przekazywania informacji. Czytelnik może wczuć się w rolę bywalca salonowego i spróbować zdążyć na te wszystkie żurfiksy, fajfy czy rauty. A był to zapewne nie lada wyczyn. Przy okazji może się także dowiedzieć jak co nieco o zwyczajach krakowskich, kawiarniach i ludziach, którzy tę codzienność tworzyli. I właśnie tych ludzi nieco mi w tej książce zabrakło. Przedstawione charakterystyki, to najczęściej suche fakty z rzadka okraszone jakąś anegdotą lub ciekawostką. Zbyt mało ludzkie jak dla mnie. Ale to jedyna wada tek książki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz