Jako zagorzała fanka twórczości Joanny Chmielewskiej rzucam się na wszystko co wychodzi spod jej pióra. Świetny dowcip, ostry język i rzadka umiejętność ukazywania absurdów rzeczywistości zawsze gwarantowały wspaniałą zabawę. Właśnie, gwarantowały, bo ostatnimi czasy coś się zepsuło. To już nie to.
Jak myślicie, ile stron można napisać o tyłku i to cudzym? Już odpowiadam na tę skomplikowaną zagadkę. 487, tyle liczy najnowsza książka mojej ulubionej autorki, w całości poświęcona tyłkowi niejakiej Kręcidupci.
Kręcidupcia to osoba płci żeńskiej obdarzona przez naturę niesamowitą umiejętnością kręcenia dupcią ( jak sama nazwa wskazuje). Dzięki temu darowi może zdobyć każdego faceta, o którym zamarzy ( warunek - facet musi mieć mieszkanie ). Właśnie zagięła parol na niejakiego Dominika. I nic ją nie obchodzi, że jest on żonaty i dzieciaty, nawet. Zauroczony umiejętnościami ekwilibrystycznymi tyłka delikwent popadł w amok i postanowił rozstać się z żoną i dziatkami. Jednak jego mądra żona nie uwierzyła w takie kretyństwo jak nagła miłość do tyłka i postanowiła przeczekać tyłek razem z jego właścicielką. Jednak nie przeczekiwała biernie. Wraz z innymi przyjaciółkami - wiedźmami postanowiła dokonać zemsty na osławionym już tyłku coby więcej nie wodził już nikogo na pokuszenie. I tylko szkoda, że przypadkową ofiarą tyłka padła niejaka Zenia, nie mająca z nim nic wspólnego. Amen.
Sentyment nakazuje mi tę książkę chwalić, ale nie bardzo mam za co. Może więc za niebanalny temat. W końcu, żeby tyle napisać o ludzkim odwłoku to trzeba mieć nieprzeciętne umiejętności.
środa, 29 sierpnia 2012
"Marzenia i tajemnice" Danuta Wałęsa
Któż z nas nie chciałby zajrzeć za kulisy wielkich wydarzeń politycznych? Podpatrzeć prywatne życie ludzi z pierwszych stron gazet? Kiedy więc trafia się taka okazja jak wspomnienia byłej prezydentowej, to sięgamy po nie mając nadzieję na uchylenie rąbka tajemnicy. I cóż. Zawód totalny i całkowity. Nie to, nie tak, nie teraz. To ogólne podsumowanie tych wspomnień.
Według mnie książka ta powinna mieć zupełnie inny tytuł np: stracone szanse. Autorka mogła wziąć udział w największych wydarzeniach powojennej Polski. Mogła, ale nie wzięła. Zawsze stała z boku, schowana za plecami męża, ukryta za parawanem z dzieci i współpracowników. Czytając książkę odnosiłam wrażenie, że autorka nigdy nie wykazała żadnej inicjatywy, nigdy nie zrobiła niczego samodzielnie. Wszystko robili za nią inni ludzie, organizowali, załatwiali, wozili i dbali. Najbardziej jednak przeraził mnie całkowity brak jakichkolwiek emocji, dobrych czy złych. Wydaje się, że pani Danuta żyje za szklaną szybą, której nic nie było i nie jest w stanie rozbić. Ani internowanie męża, ani jego wybór na prezydenta, ani poważny wypadek syna. Nie dziwi mnie więc, że w ostatecznym rozrachunku została całkiem sama, nawet bez tej rodziny, dla której teoretycznie poświęciła wszystko. Tylko czy poświęciła? Chyba nie. Po prostu nie chciała brać żadnego udziału w toczących się wydarzeniach. Zawsze wolała stać z boku, nic więc dziwnego, że teraz została odstawiona na boczny tor. Nie jestem i nie byłam fanką Lecha Wałęsy, ale rozumiem dlaczego zamienił żonę na komputer. Z tego ostatniego da się wycisnąć jakieś uczucia.
Wspomnienia te nie przypominają mi żadnej znanej autobiografii. Tak naprawdę są o niczym. Ważne wydarzenia zostały potraktowane marginalnie a sedno opowieści to gotowanie obiadu i zdobycie prosiaka na święta. Cóż, XIX -wieczne pamiętniki są zdecydowanie lepsze.
Według mnie książka ta powinna mieć zupełnie inny tytuł np: stracone szanse. Autorka mogła wziąć udział w największych wydarzeniach powojennej Polski. Mogła, ale nie wzięła. Zawsze stała z boku, schowana za plecami męża, ukryta za parawanem z dzieci i współpracowników. Czytając książkę odnosiłam wrażenie, że autorka nigdy nie wykazała żadnej inicjatywy, nigdy nie zrobiła niczego samodzielnie. Wszystko robili za nią inni ludzie, organizowali, załatwiali, wozili i dbali. Najbardziej jednak przeraził mnie całkowity brak jakichkolwiek emocji, dobrych czy złych. Wydaje się, że pani Danuta żyje za szklaną szybą, której nic nie było i nie jest w stanie rozbić. Ani internowanie męża, ani jego wybór na prezydenta, ani poważny wypadek syna. Nie dziwi mnie więc, że w ostatecznym rozrachunku została całkiem sama, nawet bez tej rodziny, dla której teoretycznie poświęciła wszystko. Tylko czy poświęciła? Chyba nie. Po prostu nie chciała brać żadnego udziału w toczących się wydarzeniach. Zawsze wolała stać z boku, nic więc dziwnego, że teraz została odstawiona na boczny tor. Nie jestem i nie byłam fanką Lecha Wałęsy, ale rozumiem dlaczego zamienił żonę na komputer. Z tego ostatniego da się wycisnąć jakieś uczucia.
Wspomnienia te nie przypominają mi żadnej znanej autobiografii. Tak naprawdę są o niczym. Ważne wydarzenia zostały potraktowane marginalnie a sedno opowieści to gotowanie obiadu i zdobycie prosiaka na święta. Cóż, XIX -wieczne pamiętniki są zdecydowanie lepsze.
środa, 22 sierpnia 2012
"Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" Katarzyna Enerlicht
Błękitny księżyc, a dokładniej niebieski, to rzadkie zjawisko astronomiczne polegające na tym, iż w przeciągu jednego miesiąca występują dwie pełnie księżycowe. Noc drugiej pełni to bardzo szczególny czas magii i czarów. W tę noc spełniają się marzenia. Ale jest to także noc rozrachunków z samym sobą, podsumowań i refleksji.
Przychodzi taki moment w życiu człowieka, kiedy trzeba stawić czoła wszystkim upiorom z przeszłości. Tak właśnie, jak dzieje się to z Basią, główną bohaterką kolejnej książki Katarzyny Enerlicht. Przy szpitalnym łóżku umierającego ojca podsumowuje swoje dotychczasowe życie. Jako DDA (dorosłe dziecko alkoholika) nosi w sobie skazę, która nie pozwala jej na bliskie relacje z innymi ludźmi. Zbyt wcześnie dorosła i obarczona odpowiedzialnością za pijanego ojca i dom musiała zmierzyć się z problemami, które przerastały możliwości nastoletniej dziewczynki. Porzucenie domu przez matkę i całkowity brak wsparcia ze strony rodziny pogłębiają jeszcze frustrację dziewczynki. Kolejne, zakończone fiaskiem, próby wyjścia z nałogu, które wymusza na ojcu w końcu przepełniają czarę. Basia postanawia żyć na własną rękę. Jednak, wbrew pozorom, łącząca ją z ojcem więź jest tak silna, że nie jest możliwe całkowite odcięcie. Ucieka więc po raz kolejny, tym razem wydaje się, że definitywnie, bo wychodzi za mąż. Jednak i małżeństwo nie przynosi oczekiwanego uspokojenia. Mąż także okazuje się alkoholikiem. Potem są kolejne toksyczne związki, aż wreszcie wydaje się, że los zaczyna jej sprzyjać. Poznaje mężczyznę, z którym chce ułożyć sobie życie. Wychodzą jednak na jaw długo skrywane tajemnice rodzinne, które mogą zagrozić rodzącemu się szczęściu. Przewrotnością losu można nazwać fakt, iż wolność i szczęście dostanie ona od swego ojca w pożegnalnym prezencie.
To piękna i mądra książka o powikłanych i trudnych relacjach rodzinnych. O miłości i nienawiści, które są tak sobie bliskie, że czasami trudno je odróżnić. O tym jak czerń i biel przeplatają się w ludzkim życiu. A wszystko to napisane prostym językiem, bez napuszeń i patosu. Wspaniale po prostu.
Przychodzi taki moment w życiu człowieka, kiedy trzeba stawić czoła wszystkim upiorom z przeszłości. Tak właśnie, jak dzieje się to z Basią, główną bohaterką kolejnej książki Katarzyny Enerlicht. Przy szpitalnym łóżku umierającego ojca podsumowuje swoje dotychczasowe życie. Jako DDA (dorosłe dziecko alkoholika) nosi w sobie skazę, która nie pozwala jej na bliskie relacje z innymi ludźmi. Zbyt wcześnie dorosła i obarczona odpowiedzialnością za pijanego ojca i dom musiała zmierzyć się z problemami, które przerastały możliwości nastoletniej dziewczynki. Porzucenie domu przez matkę i całkowity brak wsparcia ze strony rodziny pogłębiają jeszcze frustrację dziewczynki. Kolejne, zakończone fiaskiem, próby wyjścia z nałogu, które wymusza na ojcu w końcu przepełniają czarę. Basia postanawia żyć na własną rękę. Jednak, wbrew pozorom, łącząca ją z ojcem więź jest tak silna, że nie jest możliwe całkowite odcięcie. Ucieka więc po raz kolejny, tym razem wydaje się, że definitywnie, bo wychodzi za mąż. Jednak i małżeństwo nie przynosi oczekiwanego uspokojenia. Mąż także okazuje się alkoholikiem. Potem są kolejne toksyczne związki, aż wreszcie wydaje się, że los zaczyna jej sprzyjać. Poznaje mężczyznę, z którym chce ułożyć sobie życie. Wychodzą jednak na jaw długo skrywane tajemnice rodzinne, które mogą zagrozić rodzącemu się szczęściu. Przewrotnością losu można nazwać fakt, iż wolność i szczęście dostanie ona od swego ojca w pożegnalnym prezencie.
To piękna i mądra książka o powikłanych i trudnych relacjach rodzinnych. O miłości i nienawiści, które są tak sobie bliskie, że czasami trudno je odróżnić. O tym jak czerń i biel przeplatają się w ludzkim życiu. A wszystko to napisane prostym językiem, bez napuszeń i patosu. Wspaniale po prostu.
środa, 15 sierpnia 2012
"Między Bohem a Słuczą" Anna z Chodkiewiczów Pruszyńska
Sięgając po tę książkę nagle, jak za sprawą czarodziejskie różdżki, znajdujemy się na dalekim Podolu. Wracają dawno zapomniane wydarzenia, postacie, obrzędy. Znowu możemy zanurzyć się w zwyczajną codzienność polskiego ziemiaństwa. Wszystko to dzieje się za sprawą wspaniałego pióra Anny z Chodkiewiczów Pruszyńskiej, matki znakomitego prozaika i publicysty pierwszej połowy XX wieku, Ksawerego Pruszyńskiego.
Wartkim trybem toczy się opowieść o dobrych i dostatnich latach dziecinnych i młodzieńczych autorki. Przed naszymi oczami maluje się obraz zasobnego dworu położonego nad brzegiem Bohu, w którym oprócz rodziny mieszkają liczni rezydenci i służba. Przewijają się przez niego także krewni i znajomi, a codzienną monotonię rozpraszają odwiedziny sąsiadów. Później, po wyjściu za mąż, pamiętnikarka będzie chciała odtworzyć ten klimat rodzinnego domu w rodowej siedzibie Pruszyńskich, jednak tragiczne wydarzenia związane z tajemniczą i nigdy nie wyjaśnioną śmiercią męża zakończą definitywnie okres spokoju i dobrobytu. Zaczną się lata trudne, lata walki o przetrwanie i zapewnienie startu w dorosłe życie synom: Ksaweremu I Mieczysławowi. Teraz wraz z chłopcami zgłębiać będziemy niuanse nauki w tak renomowanych szkołach jak zakład jezuicki w Chyrowie lub Krakowie. Wspomnienia kończą się w momencie wybuchu II wojny światowej.
Książka ta oprócz ogromnej i niewątpliwej wartości pamiętnikarskiej ma duże znaczenie biograficznej, jeśli chodzi o Ksawerego Pruszyńskiej. Odsłania przed czytelnikiem wątki i wydarzenia, których próżno szukać w oficjalnej biografii tego pisarza. Pełna jest rodzinnych wspomnień i anegdot, nigdzie wcześniej nie publikowanych. Warto więc po nią sięgną, aby choć przez chwilą znaleźć się w tamtym czasie i w tamtych miejscach.
czwartek, 9 sierpnia 2012
"Uniwersum metro 2033. Piter" Szymun Wroczek
Tytuł oryginału: "Piter"
Po wielkim sukcesie "Metra 2033 i 2034" czas na wprowadzenie w życie projektu uniwersum. Kolejne części, tworzone przez różnych autorów, pokazywać mają życie ludzi w podziemiach metra w innych niż Moskwa miastach a także, być może i poza granicami Rosji. Przecież i na zachodzie musiała przetrwać jakaś cywilizacja.
Piter słynął, kiedyś, z białych nocy nad Newą. Pokoleniu wychowanemu w tunelach metra nigdy nie było dane oglądać tego szczególnego zjawiska. Ich niebem jest wykafelkowany sufit stacji. Jak na nim zobaczyć gwiazdy? Jednak i w podziemiach metra może zrodzić się uczucie. Tak jak pomiędzy Iwanem Mierkułowem i Tanią. Właśnie przygotowują się do ślubu, gdy na ich stacji dochodzi do bardzo groźnego w skutkach wydarzenia. Ktoś ukradł agregat prądotwórczy tym samym pozbawiając stację serca. Bez niego stacja i jej mieszkańcy zostali skazani na zagładę. Iwan, przywódca drużyny diggerów, zmuszony jest przełożyć ceremonię ślubną i wyruszyć na wyprawę mającą na celu odzyskanie ukradzionego aparatu. Podejrzenie pada na mieszkańców sąsiedniej stacji zwanych Chodnikami. Ponieważ po metrze krążą pogłoski, iż Chodniki niewiele maja już wspólnego z gatunkiem ludzkim, wyprawa może okazać się skrajnie niebezpieczna. Podczas wyprawy wszystko się mocno komplikuje. Okazuje się, że pozornie drobny, dla istnienia całego metra, incydent, może mieć katastrofalne skutki a niebezpieczeństwo nie kryje się tam, gdzie było oczekiwane, ale uderza z najbardziej niespodziewanej strony. Pozorny przyjaciel okazuje się zdrajcą, zawarte sojusze nic nie znaczą a pomoc nadchodzi nieoczekiwanie od najmniej spodziewanych osób. Co więc kryje się za aferą agregatową?
Jedna z lepszych książek jakie przeczytałam ostatnimi czasy. Wartka akcja nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Jej nieoczekiwane zwroty i niesztampowe rozwiązania sprawiają, że ciężko się oderwać.
Jednak "Piter" to nie tylko fantastyka. To także, a może przede wszystkim dość dobre studium natury ludzkiej. W podziemiach metra jak w soczewce odbijają się grzechy i błędy homo sapiens. Musimy uważać, abyśmy kiedyś nie zostali spisani na straty jako gatunek i nie musieli walczyć o przetrwanie.
Zdecydowanie polecam.
środa, 1 sierpnia 2012
"Wojna domowa" Mira Michałowska
Każdy w tym kraju zna serial "Wojna domowa". Można go nie lubić, można się nim nie zachwycać, ale znać trzeba. Podstawą do jego stworzenia były opowiadania drukowane w jednej z gazet. Właśnie one złożyły się na prezentowaną książkę. A ta zachwyca swoją autentycznością i ponadczasowością, bo tak naprawdę nic się nie zmieniło. Może dziś zamiast Anuli mamy Wiktorię, a zamiast Pawła Szymona, może zamiast słuchania płyt współczesne nastolatki godzinami rąbią w gry komputerowe, ale problemy z porozumieniem się z rodzicami pozostały takie same. Dwa kolejne pokolenia rzadko się ze sobą dogadują, bez względu na czasy w jakim przyszło im żyć. Tak to już chyba ustanowiła natura czyli jednym słowem, siła wyższa.
Perypetie pary nastolatków przedstawione z perspektywy osoby dorosłej. Pierwsze "ważne" problemy, pierwsze miłości, prywatki a wszystko to okraszone peerelowskim smaczkiem życia codziennego. Cudo po prostu. Tylko, że przy czytaniu ogarnia nostalgia. Bo przecież my, dorośli, też kiedyś byliśmy nastolatkami. Mieliśmy swój własny świat, który szczelnie chroniliśmy przed inwazją starych. Wygłaszaliśmy zdecydowanie radykalne opinie najczęściej kontra rodzice i marzyliśmy o dniu, w którym będziemy dorośli. Szczęsny czas...
Chyba nie da się czytać tej książki nie mając pod powiekami serialowych scen. Czytając z zapałem tropiłam więc wszystkie zmiany i niezgodności z serialem ( a jest ich sporo ). Dodatkowym bonusem dla fanów "Wojny domowej"są niewykorzystane przez reżysera historię. To dobra lektura na upalne, wakacyjne dni.
Perypetie pary nastolatków przedstawione z perspektywy osoby dorosłej. Pierwsze "ważne" problemy, pierwsze miłości, prywatki a wszystko to okraszone peerelowskim smaczkiem życia codziennego. Cudo po prostu. Tylko, że przy czytaniu ogarnia nostalgia. Bo przecież my, dorośli, też kiedyś byliśmy nastolatkami. Mieliśmy swój własny świat, który szczelnie chroniliśmy przed inwazją starych. Wygłaszaliśmy zdecydowanie radykalne opinie najczęściej kontra rodzice i marzyliśmy o dniu, w którym będziemy dorośli. Szczęsny czas...
Chyba nie da się czytać tej książki nie mając pod powiekami serialowych scen. Czytając z zapałem tropiłam więc wszystkie zmiany i niezgodności z serialem ( a jest ich sporo ). Dodatkowym bonusem dla fanów "Wojny domowej"są niewykorzystane przez reżysera historię. To dobra lektura na upalne, wakacyjne dni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)