Jako zagorzała fanka twórczości Joanny Chmielewskiej rzucam się na wszystko co wychodzi spod jej pióra. Świetny dowcip, ostry język i rzadka umiejętność ukazywania absurdów rzeczywistości zawsze gwarantowały wspaniałą zabawę. Właśnie, gwarantowały, bo ostatnimi czasy coś się zepsuło. To już nie to.
Jak myślicie, ile stron można napisać o tyłku i to cudzym? Już odpowiadam na tę skomplikowaną zagadkę. 487, tyle liczy najnowsza książka mojej ulubionej autorki, w całości poświęcona tyłkowi niejakiej Kręcidupci.
Kręcidupcia to osoba płci żeńskiej obdarzona przez naturę niesamowitą umiejętnością kręcenia dupcią ( jak sama nazwa wskazuje). Dzięki temu darowi może zdobyć każdego faceta, o którym zamarzy ( warunek - facet musi mieć mieszkanie ). Właśnie zagięła parol na niejakiego Dominika. I nic ją nie obchodzi, że jest on żonaty i dzieciaty, nawet. Zauroczony umiejętnościami ekwilibrystycznymi tyłka delikwent popadł w amok i postanowił rozstać się z żoną i dziatkami. Jednak jego mądra żona nie uwierzyła w takie kretyństwo jak nagła miłość do tyłka i postanowiła przeczekać tyłek razem z jego właścicielką. Jednak nie przeczekiwała biernie. Wraz z innymi przyjaciółkami - wiedźmami postanowiła dokonać zemsty na osławionym już tyłku coby więcej nie wodził już nikogo na pokuszenie. I tylko szkoda, że przypadkową ofiarą tyłka padła niejaka Zenia, nie mająca z nim nic wspólnego. Amen.
Sentyment nakazuje mi tę książkę chwalić, ale nie bardzo mam za co. Może więc za niebanalny temat. W końcu, żeby tyle napisać o ludzkim odwłoku to trzeba mieć nieprzeciętne umiejętności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz