wtorek, 19 marca 2013

"Moja Europa" Jurij Andruchowycz, Andrzej Stasiuk

Zazwyczaj myśląc "Europa" mamy przed oczami Paryż, Rzym czy Londyn. To jednak tylko złudzenie, bo przecież Europa to także zagubiona i zapomniana przez Boga i ludzi wioska gdzieś pod Duklą, którą od prawdziwej Europy dzielą lata świetlne i skąd  nie widać miejskich świateł. Tak, to także Europa, zapomniana i zapominająca o swej kontynentalnej przynależności, ale trwająca, wciąż jeszcze trwająca. I tę właśnie "europejskość" przybliżają nam, każdy na swój sposób, Andruchowycz i Stasiuk.
Dwa eseje, każdy inny i każdy o czym innym, ale opowieści tak bardzo ze sobą zbieżne, bo w gruncie rzeczy przecież o tym samym.
Andruchowycz zabiera nas w podróż sentymentalną. Wraz z jego rodziną będziemy odkrywać historię jego rodziny. Pradziadka, który wyemigrował do Ameryki, dziadka walczącego o wolną Ukrainę, babcię walczącą o przetrwanie rodziny. To właśnie oni, jego rodzina, jego korzenie uformowali go na całe przyszłe życie. Nakazali pójście tą a nie inną drogą, zdeterminowali przyszłe wybory. Bo każdy człowiek jest sumą swych przodków, ich doświadczeń i przeżyć. I choć wydaje nam się, że jesteśmy indywidualnością, to nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak głęboko tkwią w nas te ruiny, opuszczone domostwa i ludzie, którzy już odeszli.
Inaczej patrzy na tę część Europy Stasiuk. Dla niego to przede wszystkim ludzie, którym przyszło żyć w tym zapadłym zakątku. Ale i tutaj człowiek dąży do człowieka. Pośród olbrzymich, prawie niezaludnionych przestrzeni dobrze widzieć choć dach domu odległego sąsiada. Świadomość, że gdzieś tam jest inny człowiek, dodaje sił do codziennego trwania. Pusty i ponury jest ten skrawek Europy, ale jakby wbrew temu opustoszeniu trwają tu pozostałości dawnych dni. Po co? Może czekają, aż wrócą potomkowie dawnych właścicieli. I znów zapłoną światła w oknach, zaskrzypią studzienne żurawie, a w zapuszczonych sadach ktoś przytnie gałęzie. Może kiedyś.....
Nie wiem jak ci Stasiuk to robi, ale jego książki bolą i przenikają do głębi, zostawiając swój ślad. I nic to, że zazwyczaj to historie mroczne i smutne. W zadziwiający sposób niosą nadzieję i na tym polega ich wielkość.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz