piątek, 20 maja 2011

"Prowincja pełna gwiazd" Katarzyna Enerlich

Jakiś czas temu przeczytałam "Prowincję pełną marzeń", spodobał mi się klimat jaki panował w tej książce, dlatego, gdy w bibliotece odkryłam dalszy ciąg przygód Ludmiły Gold sięgnęłam po nią bez wahania. Znowu chciałam poczuć magię Mazur, zatracić się w ich tajemniczej historii, odkrywać powikłane losy mazursko-niemiecko-polskich rodzin. Drugi tom zachował klimat pierwszej powieści. Ci sami bohaterowie, te same miejsca, inny czas, inne życie. Wszystko się zmienia, zmiany dotykają więc także główną bohaterkę. Ze swobodnej singielki zmienia się w zapracowaną mamę, sfrustrowaną żonę, synową opiekująca się ciężko chorą teściową. O innych powikłaniach siostrzano-rodzinno-Piotrowych nawet nie warto wspominać. Dużo tego, ale Ludmiła sobie poradzi. Ona zawsze sobie radzi, przez to wydaje się trochę nierealna, nie przeżywa żadnych emocji, wszystko przyjmuje ze stoickim spokojem. Nawet gdy na horyzoncie pojawia się rywalka, a mąż zachowuje się co najmniej dwuznacznie, godzi się z tym. Nie płacze, nie krzyczy, nie rzuca talerzami, nic...
Głównym walorem tej książki jest to, iż autorka pozwala nam odkrywać miejsca magiczne w zupełnie zwyczajnych miasteczkach i wioskach. Takich jakie mija się jadąc samochodem lub autobusem. Uzmysławiamy sobie, że te miejsca mają swoja historię, którą są gotowe nam opowiedzieć. Trzeba się tylko zatrzymać, choć na chwilę.
Dla mnie ta książka jest szczególnie ważna, gdyż odnalazłam w niej dwa szczególnie bliskie mi wątki: judaizm i Łódź. Judaizm interesuje mnie od zawsze i bardzo żałuję, że nie mam żadnych korzeni żydowskich. Jako Łodziankę wzruszył mnie opis Piotrkowskiej i jej kamieniczek. Niestety, nie udało mi się odkryć restauracji Anatewka w Manufakturze, ale mam nadzieję, że kiedyś doprowadzą mnie do niej kręte ścieżki przeznaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz