czwartek, 12 lipca 2012

"Cudze pole. Przypadki księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Trzeci i na razie ostatni tom historii ks. Wacława Olbrachta piszącego książki pod pseudonimem ks. Grosera. Kolejny wgląd w niedostępny świat plebanii, kurii i ludzi, którzy tworzą zaklęty krąg duchowieństwa.
Parafia, której stworzenie zostało powierzone Groserowi, dźwiga się z ruin. Okazuje się, że podpalenie kościoła nie załamało wiernych, a raczej zjednoczyło ich wokół wspólnego celu. Spieszą z pomocą swemu kapłanowi, aby na tym ugorze powstał kościół. Nie tylko w sensie materialnym ale także duchowym. Powstają więc nowe kółka modlitewne i biblijne, tworzy się drużna piłkarska. Pojawiają się nowi wierni i dawni znajomi. Każda z tych osób niesie ze sobą inną, najczęściej tragiczną historię. I każda szuka wsparcia i pomocy u ks. Wacława. To wszystko sprawia, że plebania ożywa i zaczyna spełniać swą główną funkcję: istnieje dla wiernych. Szybko postępuje także budowa schroniska dla bezdomnych. Niestety, wszystkie te przedsięwzięcia należy sfinansować, a budżet parafii jest nader skromny. Groser postanawia więc wziąć kredyt pod zastaw posiadanej ziemi. Pomoc w tym przedsięwzięciu obiecał mu polecany przez biskupa biznesmen. Stara prawda głosi jednak, że nie za każdym dobrym uczynkiem kryją się dobre intencje. Tak było i tym razem. W końcu ziemia w centrum miasta ma ogromną wartość....
Rozumiem chęć autora, aby uwidocznić i wyeksponować zjawiska patologiczne mające miejsce wśród polskiego duchowieństwa. Jednak przedstawiony obraz mnie przeraża. Oszustwa, nepotyzm, alkoholizm, molestowanie seksualne to tylko nieliczne przykłady "norm" wiodących w tym świecie. Czytając odnosi się wrażenie, że większość księży żyje niezgodnie z wiarą katolicką. Ci dobrzy, przytłoczeni przez złych albo ulegają ogólnemu trendowi, albo wybierają rozwiązanie ostateczne czyli samobójstwo. A gdzie  w tym wszystkim jest miłość bliźniego i wiara w dobro? Co pozostało z religii katolickiej?
Duchowieństwu autor przeciwstawia zwykłych ludzi. Niezbyt wykształconych, borykających się z wieloma codziennymi problemami, wahających się, przeżywających rozterki, ale zawsze wierzących i postępujących zgodnie z własnym, katolickim sumieniem. Może to właśnie oni są podwaliną pod nową odnowę?




b

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz