Tytuł oryginału: "The horse boy. A father`s miraculous journey to heal his son".
Z dużą dozą sceptycyzmu odniosłam się do opisu książki umieszczonego na jej okładce. Leczenie autyzmu w Mongolii? Gdy zawiodły wszystkie dostępne terapie Zachodniego Świata? Niewiarygodne i niemożliwe ! Postanowiłam jednak przeczytać tę opowieść, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to wielka fikcja.
Z każdą przeczytaną stroną wciągałam się coraz bardziej w historię Rowana. razem z jego rodzicami odkrywałam świat dziecka autystycznego. Świat barwny i bogaty, ale głęboko ukryty we wnętrzu. Świat, z którego niewiele wydostaje się do otaczającej rzeczywistości, a jeśli już coś przenika są to najczęściej ataki krzyku i agresji. Od momentu zdiagnozowania autyzmu cała uwaga rodziców skupiona jest na dziecku, całe życie podporządkowane staraniom mającym pomóc Rowanowi wrócić do "naszego" świata. Wszystko jednak zawodzi. Po chwilowej poprawie autyzm pogłębia się. Rodzice muszą patrzeć jak ich dziecko coraz bardziej zamyka się w sobie, jak odchodzi do miejsca, do którego oni nie mogą za nim pójść. Jak zwykle w życiu pomaga przypadek. Ojciec, treser koni odkrywa, że Rowan nawiązuje specyficzną więź ze zwierzętami, szczególnie z końmi. To na końskim grzbiecie zanika autystyczny bełkot a pojawiają się pierwsze wyraźne i nie będące echolalią słowa. Szukając pomocy w internecie Rupert dowiaduje się o uzdrawiającej mocy mongolskich szamanów. Podejmuje więc szaloną ( nawet w jego ocenie) decyzję o wyprawie wraz z synem do Mongolii, krainy koni, aby tamtejsi szamani odprawili rytuały mogące uwolnić dziecko od dręczącej je choroby.
Razem z głównymi bohaterami przemierzamy bezkresne stepy mongolskie, zagłębiamy się w syberyjską tajgę, uczestniczymy w rytuałach szamańskich, których opis może przyprawić o skurcze żołądka ( "zupa łajnowa" - ugotowana na wnętrznościach renifera z dodatkiem jego ekskrementów), doznajemy cudu uzdrowienia.
Nie wiem czy Rowan został uzdrowiony przez mongolskich szamanów? Czy gdyby pozostał w Teksasie to także nastąpiłaby regresja w chorobie? Jak zwykle w takich przypadkach można tylko gdybać. Wiem, że są na niebie i ziemi rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Mój sceptycyzm zniknął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz