niedziela, 20 stycznia 2013

"Dziedzictwo Stonehenge" Sam Christer


Tytuł oryginału: " The Stonehenge Legacy".


Stonehenge, tajemnicze miejsce, którego przeznaczenie do dzisiejszego dnia nie jest jasne. Może druidzi odprawiali tam swoje tajemnicze rytuały, może inne grupy składały ofiary czy czciły swych bogów. Tego nie jesteśmy już w stanie ustalić. Wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO jest pod nadzorem Scheduled  Ancient Monument.
Jednak nie tylko ta organizacja opiekuje się tym miejscem. Od wieków istnieje tajemne Bractwo, którego głównym celem jest ochrona tajemnic Stonehenge. Członkowie Bractwa czerpią siłę z rytualnych obrzędów, podczas których składają ofiarę z ludzi. Przeprowadzone rytuały zapewniają im i ich rodzinom dobrobyt, zdrowie i wszelkie powodzenie.
Gideon Chase, po samobójczej śmierci swego ojca, przejmuje pozostały po nim majątek. Od lat nie rozmawiali ze sobą ani nie utrzymywali żadnych kontaktów, gdyż Gideon nie popierał grabieżczej działalności archeologicznej ojca. Nie zna jego życia, interesów, przyjaciół i znajomych. Wie tylko, że był zafascynowany Stonehenge i temu kamiennemu kręgowi poświęcał większość wolnego czasu. Poznając pozostawiony mu dom nasz bohater poznaje równocześnie tajemnice, które skrywał przed światem jego ojciec. Pewnego dnia odkrywa ukryty pokój wypełniony zaszyfrowanymi pamiętnikami ojca. Złamanie szyfru i odczytanie pamiętników zajmuje mu dużo czasu, jednak prawda, którą one skrywają już na zawsze odmieni jego życie.
Równocześnie w okolicy dochodzi do okrutnego morderstwa oraz zaginięcia pary młodych ludzi. Dziewczyna, która zaginęła jest córką wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Jej odnalezienie stało się absolutnym priorytetem do wszystkich służb Wielkiej Brytanii. Jeśli chcecie  dowiedzieć się co łączy Gideona, zaginioną parę i tajemnicze Bractwo musicie sięgnąć po książkę, choć niekoniecznie, bo książka jest taka sobie. Bez większych rewelacji, przewidywalna akcja i zakończenie oraz mało skomplikowana intryga sprawiają, że w którymś momencie czytelnik ma dość. Bo przez ile stron można czytać o sile czerpanej z trylitów? Niekoniecznie polecam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz