środa, 2 stycznia 2013
"Zieloni śpią nago" Vanessa Farquharson
Tytuł oryginału: "Sleeping naked is green"
Początek roku to czas kiedy dokonujemy rozmaitych postanowień: schudniemy, nauczymy się latać na paralotni, będziemy milsi dla ludzi itd. Zazwyczaj takie obietnice nie trwają zbyt długo, a my szybciutko, po kilku dniach męki, wracamy do starych, ale przyjemnych, nawyków. Autorka książki także podjęła postanowienie noworoczne. Każdego dnia, przez cały rok, będzie dokonywała w swoim życiu jakiejś zmiany, która sprawi, że życie to stanie się bardziej ekologiczne i przyjazne środowisku. A wszystko zaczęło się od....
... bardzo sugestywnej animacji tonącego niedźwiadka. Maluch ten wywarł na Vanessie takie wrażenie, że postanowiła dla niego przewrócić swoje życie do góry nogami, aby mu choć trochę pomóc w trudnym przecież bycie, gdzieś na dalekim biegunie. Ponieważ spektakularne akcje nie wchodziły w grą zmiany miały się dokonywać za pomocą drobnych działań i niewielkich wyrzeczeń. A całość dokumentowana miała być na bieżąca na blogu. Na początku wydawało się, że wprowadzenie takich zmian to żadna sztuka. Przecież każdy jest w stanie zamienić normalny papier toaletowy na ekologiczny czy idąc do sklepu po zakupy zabrać ze sobą siatkę wielokrotnego użytku. Jednak z biegiem czasu zaczyna brakować prostych zmian, a te które pozostały zaczynają znaczącą utrudniać życie naszej bohaterce. Bo kto normalny chciałby mieć w pokoju kompostownik pełen odpadków i być może uroczych, ale zawsze dżdżownic? Zobowiązań należy jednak dotrzymywać. Nic to więc kompostownik, nic to zalane octem oczy ( skutek innowacyjnego sposobu mycia włosów, który trochę nie wypalił), nic to unikanie wszelkich możliwych przyjęć, bo przecież nie wiadomo czy podawana na nich żywność jest produkowana ekologicznie i czy pochodzi tylko od lokalnych dostawców, co jest bardzo ważne, gdyż pozwala zmniejszyć ślad węglowy, który się za taką żywnością ciągnie. Realizacja założonego planu przede wszystkim. Ten upór doprowadza do szczęśliwego finału: zdobycia wymarzonej pracy, ukochanego mężczyzny i zazielenienie sobie kawałka życia. To duże osiągnięcia, zważywszy, iż ich zdobycie trwało tylko rok.
Ta książka nie jest kompendium wiedzy o ekologii. To raczej poradnik praktyczny. Bohaterka uczy się razem ze swymi czytelnikami wspólnie odkrywając nieznany jej dotychczas zielony świat. Przyznaję, że w porównaniu z nią jestem całkowicie nieekologiczna, a o większości opisywanych problemów nie miałam, nomen omen, zielonego pojęcia. Od dawna jednak gryzło mnie jedno zagadnienie: dlaczego weganie nie jedzą/piją mleka i jego przetworów? I oto podczas czytania tej książki zagdaka została rozwiązana. Jednak, aby poznać odpowiedź na to pytanie musicie sami przeczytać książkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz