sobota, 5 stycznia 2013

"Zajazd Jerozolima" Martha Grimes


Tytuł oryginału: "Jerusalem Inn"


Ze zdumieniem przyjęłam wiadomość, że Martha Grimes to osiemdziesięcioletnia starsza pani. Pełna wigoru, zapału i tego czegoś nieuchwytnie sympatycznego. Ten wiek bardziej kojarzy mi się z drutami i fotelem przy kominku niż ze skomplikowanym śledztwem, ponurą intrygą i morderstwem co kilka stron. Żyłam w błędzie. A teraz mój zachwyt nad jej twórczością jeszcze wzrósł ( jeśli to było w ogóle możliwe).
Tym razem inspektor Jury ma spędzić nadchodzące Boże Narodzenie w niezbyt ciekawym towarzystwie krewnych. Nie bardzo mu się do nich spieszy, zatrzymuje się więc w mijanym właśnie miasteczku, aby zwiedzić lokalny cmentarz. Podczas przechadzki jego uwagę przykuwa młoda kobieta zacięcie próbująca odcyfrować napisy na nagrobkach. Nagle kobieta zasłabła i upadłaby na pomnik, gdyby nie silne ramię inspektora. W ten sposób udało mu się nawiązać znajomość z Helen Minton. Znajomość, która od pierwszego momentu zaczęła rokować bardzo dobrze. Mile spędzony wieczór zapowiadał, że być może w następnym roku Jury nie będzie już skazany na towarzystwo dalekich krewnych. Marzenia jednak zostały szybko rozwiane. Następnego dnia Helen znaleziono martwą w miejscu pracy. Rozpoczyna się śledztwo, któremu zważywszy na okoliczności nasz komisarz dzielnie sekunduje.
Równocześnie Melrose Plant wraz z przyjaciółką, ciotką Agatą i nieodłącznym kamerdynerem został zaproszony do spędzenia świąt w posiadłości odległej tylko o kilka mil od miasteczka, w którym zamordowano Helen. Los skrzyżuje drogi przyjaciół, a ich wspólne działanie, po wielu perypetiach, doprowadzi do wykrycia sprawcy.
Jak zwykle mistrzowska intryga wzbogacona klimatem świątecznym. Mamy wszystko: zbrodnię, padający śnieg, który odcina od świata i ograniczoną ilość potencjalnych morderców. Nic dodać, nic ująć. I na koniec mała wskazówka. Miłe starsze panie zazwyczaj mają coś ukryte w zanadrzu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz