piątek, 4 marca 2011

"Siedem cudów Starożytności" Matthew Reilly

Tytuł oryginału: "Seven deadly wonders".

Zbliża się dzień zagłady Ziemi. Można temu zapobiec, ale czasu jest bardzo mało, siedem dni. W ciągu tygodnia należy odnaleźć siedem cudów starożytnego świata, w których ukryte zostały elementy złotej kopuły wieńczącej przed laty piramidę Cheopsa, odprawić stary rytuał, umieścić jeden deben ziemi w otworze i już......, nasza planeta będzie uratowana. Niestety, wszystko się komplikuje, gdyż jak to zwykle bywa, ludzie zamiast zjednoczyć się w obliczu zagrożenia rywalizują ze sobą. Gra jest co prawda warta świeczki, gdyż ten, kto wykona wszystkie elementy rytuału mocy uczyni swój naród niezwyciężonym na nadchodzące tysiąclecie. Są jednak narody, które nie dążą do przejęcia władzy, chcą tylko dobra wspólnego ( nie mylić z socjalizmem ). Powstaje koalicja krajów, a ich delegaci tworzą pod przewodnictwem Jacka Westa doborowy oddział komandosów-archeologów-przedszkolanek. Tak, tak, przszkolanek, gdyż zanim rozpoczną ratowanie Ziemi, muszą wychować wyrocznie Siwy dosłownie od pieluszek. Tylko wyrocznia jest w stanie zapewnić prawidłowy przebieg rytuału, a wcześniej doprowadzić swych opiekunów do kolejnych elementów złotej kopuły.
Ostrzegam. Książka wciąga i to bardzo. Krótkie rozdziały powodują, że chce się jak najszybciej dowiedzieć co dalej, a przecież kolejny rozdział to tylko dwie strony. Tym sposobem można przeczytać połowę. I nie jest ważne, że zakończenie jest przewidywalne od pierwszych kartek. W końcu o to chodzi. Dobro musi zwyciężyć, prawi muszą zostać nagrodzeni a jak do tego dochodzi musicie przeczytać sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz