czwartek, 31 maja 2012

"Trufle. Nowe przypadki księdza Grosera." Jan Grzegorczyk

"Trufle", druga część trylogii Jana Grzegorczyka. Według mnie napisana gorzej niż część pierwsza, choć nadal przykuwa do fotela i nie pozwala oderwać się aż do ostatniej strony.
Ksiądz Wacław Olbracht został karnie oddelegowany za granicę. Przemierzając pół Europy rowerem zamierza dotrzeć do Arki. To miejsce bardzo szczególne, w którym mieszkają osoby skrzywdzone przez los lub chorobę. Po drodze zatrzymuje się z krótką wizytą  u francuskich trapistów. Razem z nimi pracuje, modli się, medytuje usiłując odnaleźć siłę i spokój. Powierzone mu zadania wykonuje raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze z jakimiś problemami. A to źle przekręci kurek i produkowane w klasztorze wino wyleje się, a to oczyszczać będzie z kamieni, przez klika dni, pole nienależące do klasztoru. Na tym właśnie polu znajduje kamień w kształcie serca. Traktuje go jak talizman mający wyprostować kręte ścieżki jego kapłaństwa. I o dziwo, talizman działa. Z Polski przychodzi wezwanie do powrotu. Biskup stawia przed nim nowe karkołomne zadanie. Ma stać się budowniczym i z przysłowiowego piasku i gliny zbudować sobie parafię. Przed nim więc bardzo trudne zadanie zintegrowania okolicznych mieszkańców wokół powstającego kościoła i parafii. Czy podoła zadaniu?
W książce poruszane są rozliczne problemy społeczne: bezdomność, bezrobocie, alkoholizm, przemoc domowa. W tworzącej się parafii, jak w miniaturze widać całe społeczeństwo ze wszystkimi jego wadami ale także z zaletami. Źli i dobrzy ludzie przemieszani są ze sobą, złe i dobre uczynki przemieszane są w życiu ludzkim i tylko ksiądz Wacław nadal jest idealny. Opluwany i poniżany przechodzi przez błoto krytyki nie brudząc nawet skrawka sutanny. To wkurza, bo ciężko porównywać się z ideałem.
Wydaje mi się, że autor próbuje zbyt wiele problemów wcisnąć do jednej książki. Przez to stają się one mniej widoczne, mniej ważne. Rozmywają się w powodzi powszechnego zła, na które nawet przywieziony z Francji kamień, nic nie może pomóc.
Ta książka to odważna próba pokazania, że księża nie są tak doskonali jak chcieliby aby ich postrzegano. Są ludźmi i mają nasze człowiecze problemy. To pocieszające, zwłaszcza dla nas świeckich.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz