Starorzecze to według encyklopedii "fragment byłego koryta rzeki, odciętego od głównego nurtu wałem przykorytowym". Okazuje się jednak, że nazwę tę można zastoswac i do przemijającego czasu. Po każdej zmianie historycznej pozostaje grupa osób kontynuująca dawne zwyczaje, zasady, przestrzegająca etosu, w którym została wychowana.
Właśnie o ludzkich starorzeczach snuje swoją opowieśc Antoni Kroh. Na przykładzie własnej rodziny pokazuje dzieje przedwojennego ziemiaństwa. Warstwy społecznej, którą Polska Ludowa postanowiła całkowicie wyeliminowac stosując różnorakie metody, aby przetrwac należało pozornie dostosowac się do panującego ustroju. Pozornie, bo przecież nadal obowiązywały takie proste zasady moralne jak: uczciwośc, prawdomównosc, chęc niesienia pomocy potrzebującym, wiara w to, że kiedyś uda się odzyskac prawdziwą niepodległosc, przywiązanie do ziemi. Piękna jest opowieśc o tym, jak rodzina autora w okresie odwilży, gdy krążyły pogłoski o zwrocie zabranych majątków, zastanawia się jak poradzi sobie z odbudową zrujnowanych Serebryszcz. Nie ma żadnych wahań czy w ogóle podejmowac to wyzwanie. To ich ziemia rodzinna i należy o nią dbac i kochac i nie jest ważne, że wiek już nie ten i sił mało.
Książka ta to także zabawny zapis mało zabawnej rzeczywstości PRL-owskiej z wszystkimi absurdami tego systemu. Ci, którzy mieli okazję życ w tym okresie ze wzruszeniem przypomną sobie tamten niełatwy czas. Młodsi nie uwierzą, że tak można było życ. Jednym słowem to książka dla każdego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz